Ja to mam szczęście... Jak nie styczeń, to listopad... Nie trafiły mi się absolutnie wesołe lub świąteczne dni, kiedy można zaszaleć z doborem optymistycznej i ciepłej literatury.
A listopad? Szaro, buro i ponuro. Nawet święta, które w tym miesiącu wypadają, nie należą do tych wyczekiwanych i radosnych. Tylko zaduma, cisza, deszcz za oknem i liści opad... No listopad...
W takim nastroju podjęłam decyzję, że wybiorę książki, które straszą, czarują, w których szkielety ganiać się będą gęsto, a i łezka wzruszenia związana z – tak charakterystycznym dla tego miesiąca odchodzeniem - popłynie.
Tak więc zapraszam do "ponurego" listopadowego przeglądu.